[Verse]
Nie jadałem dotąd takich dań,
które Ty serwujesz mi.
Brałem byle co,
byle mieć kilodżule,
by się bić.
Kilodżule by się o coś lać,
gest nikczemny,
słowo klucz.
Teraz czekam aż ukroisz nać,
Dodasz cukru, narwiesz bzu.
[Chorus]
Z imbirem...
Smakuje mi.
Choć nie przywykłem...
Kanciaste mam
smakowe kubki,
za płytkie.
Staram się i nie chcę,
Cię urazić,
to bzdury przecież.
Nie chcę byś poznała
moją byłą dietę znów.
[Verse]
Nie jadałem dotąd takich dań,
które Ty serwujesz mi.
Brałem byle co,
byle mieć kilodżule,
by się bić.
Kilodżule by się o coś lać,
gest nikczemny,
słowo klucz.
Teraz ze mną pragniesz
słodko spać.
Każdy Twój sen chłonę prócz
imbirowych przyszłości
o smaku kabli,
o smaku gniewu.
Jak umknęła nam ta
mała różnica,
przeciwny biegun.
I jak umknęło nam,
że kogoś innego Ci już potrzeba.
Kto pachnie imbirem...
Imbirem....